Miłość w romansach a rzeczywistość
Masz jego obraz w głowie od małego. Kreują go najpierw bajki Disneya, później zaś książki powszechnie nazywane romansami lub też harlequinami, gdzie autorzy prześcigają się wręcz w co bardziej cukrowych zakończeniach. Znasz go zatem doskonale i nie trzeba Ci go przedstawiać. Tak, to Twój książę z bajki. Twój cudowny ideał mężczyzny, Twoja miłość.
A jak ma się ideał do rzeczywistości?
Pozornie niegroźna trucizna
Mężczyźni w bajkach czy romansach zawsze są cudowni, bez wad, poukładani i uczynni bądź na odwrót – są „złymi chłopcami”, którzy według wydawców tak bardzo są pożądani przez kobiety z całą masą wad…które tak naprawdę zostają przekute w zalety. I to niepostrzeżenie, wręcz na paluszkach, zanim czytelniczka zorientuje się, co się dzieje. Jak bardzo mylnie postrzega świat…bo przez pryzmat książki. A książka w naszych czasach służy głównie do… zabawy. Literatura, szczególnie „bestselerowa”, nie próbuje odbiorcy kształcić ani pobudzać do myślenia – wpaja mu jedynie przyjemny dla niego obraz, sprawiając, że przyjmuje go on za doktrynę i zaciekle broni.
Przed światem, przed przeciwnikami, ale też…przed sobą. Bo gdyby zaczął analizować przekazywane w „Zmierzchu”, „Naznaczonej” czy – nie daj Boże! – „Pięćdziesięciu Twarzach Greya” wartości na chłodno, obiektywnie patrząc i oceniając, po chwili zorientowałby się, że robi mu się papkę z mózgu.
Dlatego czytelnik, wychodzący z założenia „przezorny – zawsze ubezpieczony” i „strzeżonego Pan Bóg strzeże” – na wszelki wypadek tego unika. Bo jeszcze, nie daj Bóg!, zacząłby myśleć samodzielnie.
Konsekwencje
Ktoś powiedziałby, że to tylko takie starcze brednie, tylko po to, by postraszyć młodzież, a tak naprawdę nie mające w sobie prawdy za grosz. I choć chciałabym, żeby tak było w istocie, to niestety – czytanie romansów bez świadomości, że to ma tylko pokrzepić romantyczki i umilić, bez świadomości, że rzeczywistość wygląda mniej cukierkowo (co wcale nie znaczy, że gorzej – po prostu inaczej), dosyć mocno wpływa później na to, jak kobieta postrzega potem potencjalnego partnera. Taka wielbicielka „księcia z bajki”, albo całe życie szuka ideału, ale nie może go znaleźć, bo jest zbyt wybredna, albo decyduje się na pierwszego lepszego mężczyznę, sądząc, że to jest ten „zły chłopiec” i ona go sobie wychowa i wszystko skończy się dobrze, jak w książce. Ewentualnie filmie.
Szkoda tylko, że przeważnie kończy się rozgoryczonym „to nie bajka”.