Dyskusja a kłótnia, kłótnia a awantura – czyli jak się dogadać nim skoczymy sobie do gardeł
W związkach, jak w każdej relacji człowieczej, czasem pojawiają się spory. Czy to z powodu przemęczenia i zbytniej drażliwości, czy to dlatego, że chcemy pojechać na wakacje zupełnie w inne miejsce niż druga połówka, czy też po prostu dlatego, że zupa była za słona – kłótnie były i będą, akurat na to nie mamy wpływu. Mamy jednak wpływ na to, jak ta kłótnia będzie wyglądać – czy będzie dyskusją, wymianą zdań, kłótnią czy awanturą – i na to, co zrobimy po sprzeczce.
Kiedy dyskusja staje się kłótnią
Wielu kłótnię z dyskusją i na odwrót. Choć definicję obu zna chyba każdy, jakoś ciężko je oddzielić w praktycznym życiu. Krótkie przypomnienie nie zaszkodzi nikomu.
Dyskusja ma miejsce wtedy, gdy na spokojnie obie strony wykładają swoje zdanie i kulturalnie, bez złości, używają argumentów by przekonać siebie nawzajem. Powinna odbywać się ona racjonalnie, bez uczuć, mogących zamienić ją w… kłótnię, którą od dyskusji różni ładunek emocjonalny, spowodowany irytacją, gdy nie udaje nam się podczas dyskusji spokojnie przekonać drugiej osoby do naszej – w naszym mniemaniu jedynej słusznej – racji.
Kiedy kłótnia zamienia się w awanturę
Z awanturą do czynienia mamy wtedy, gdy podczas energiczniejszej od dyskusji kłótni, pojawią się obelgi, wrzaski, trzaskanie drzwiami i całkowity brak chęci pójścia na kompromis z każdej ze stron. Z awantury nie wynika nigdy nic dobrego, a już na pewno nie można nią rozwiązać problemów.
No dobrze – ale jak „kulturalnie” się „kłócić”, czyli dyskutować, gdy targają nami nerwy?
To proste. Nie rozmawiać.
Rozmowa na trudne, budzące emocje tematy podczas złości czy rozdrażnienia jest najprostszą drogą do kłótni, a później awantury, jeśli „trafi swój na swego” i nikt nie zamierza odpuścić.
Wszystko można ustalić na spokojnie i bez nerwów, trzeba tylko chcieć i odpowiednio się nastawić. Związek to sztuka kompromisów. Bez nich życie zamieni się w piekło.